czwartek, 5 września 2013

Trzy dni przedszkola...

W skrócie:

Dzień 1
Dramat rano. Wszystko było dobrze do czasu wejścia na salę.
Weszliśmy, a tam ryk. Troje płakało, dwoje innych darło się opętańczo. To wystarczyło.
Daniel wkleił się we mnie i spanikował.
Za dużo dzieci, za duży gwar, za dużo ryku...

Dotarliśmy po 8ej, o 8:35 udało mi się wyjść.
Pani Małgosia pomogła proponując, że pomachają mamie przez okno. Podziałało.

Odebrałam go o 12:20.
Siedział w gabinecie psychologa. Miał dość na ten dzień i zaraz po obiedzie pani Danusia zabrała go do siebie.
Tam tylko spojrzał na mnie, zrobił podkówkę i stęknął: "psiśłaś po mnie?"
:( Serce mi pękło.
Ale nie rzucił  się na mnie, nie zrobił dramatu. Został przy swoim stoliku i dalej trzymał w łapcie pociąg, którym się bawił.
Nos był obsmarkany od płaczu, więc zapewnienia pań, że było ok tylko parę trudniejszych momentów... nie zadziałały na mnie uspokajająco. Płakał i to było jasne dla mnie.
Ale tego też się spodziewałam.

Dzień 2 
Już wiedział o co idzie, więc płakać zaczął jeszcze w domu. Ale bez histerii. Płakał, pytał gdzie idę, czy do pracy i dlatego on musi do przedszkola, żebym nigdzie nie szła, że on chce iść do ... szkoły :) , pytał czy po niego przyjdę itd.
W aucie też trochę postękał.
Na miejscu zaczął wymyślać: siku, psitulić, kupkę, psitulić... Poleciały łezki. Nie chciał mnie puścić.
Skończyło się na tym, że poszedł myć ręce, a ja uciekłam.
Cała akcja trwała pół godziny.

Odebrany 12:40.
Wyszedł z sali, z uśmiechem podszedł do mnie i też powiedział "psiśłaś po mnie".
Potem już było dobrze.

Dzień 3
Od rana pytał gdzie idziemy i robił podkówki na hasło, że do przedszkola.
Odseparowywanie trwało kwadrans. Popłakiwał w aucie, do przedszkola musiałam go nieść, potem były łezki w szatni, przed salą, wymyślanie, że siku, że kupka itd.
W sali przekazałam go pani Beacie prosząc by mi pomachali przez okno i poszedł do niej...
W oknie były smuteczki i łezki.

Miała go odebrać babcia, ale jak o tym wspomniałam w przedszkolu to wpadł w histerię, że mamusia i mamusia. No więc zmiana planów i mamusia...

Odebrany 12:40.
W ciągu dnia był u pani psycholog, nie wiem czy ot tak, czy z powodu nadmiaru wrażeń. Nie było czasu rozmawiać.
Następnego dnia powiedziała mi pani Ania, że Danielek był super, jak już się rozkręcił i że mianował się opiekunem wszystkich dziewczynek pomagając we wszystkim. " a plosię" " a weź" "a ja ci pomogę"...
(Ten to się umie ustawić.... )
Pani Beata orzekła, że w środę była nim zachwycona taki był fajny.

Wyszedł do mnie z sali, uśmiechnięty i potem już wszystko ok...

Dzień 4
Słaby ranek. Wiercił się w nocy, źle spał. Rano miał zatkaną dziurkę nosa.
Ciekawe czy to się rozkręci... Pewnie tak, sądząc po obecności dzisiaj w przedszkolu.

Odstawiony dopiero o 8:35.
Na miejscu zastaliśmy wyludnione obie grupy maluchów. W jednej tylko 15 dzieci (brak 10), w drugiej tylko 11 (brak 14). Obawiam się, że mi się dziecko dziś rozłoży...
Tym bardziej, że i mnie coś łamie...

Rozstaliśmy się "na machanie z okna".

Reszta wrażeń "inną razą".



6 komentarzy:

  1. SYlwia, no to pięknie wam to idzie :) Smuteczki i proes rozstania jak na to, co widywałam rok temu i teraz w przedszkolu młodej- BARDZO lajtowo. Pomijam Twoje i Dania odczucia, natomiast ogólnie reakcje naprawdę fajne i takie, jak powinny być. U Agatki rok temu 2 tygodnie euforia była, a potem jakoś tydzień płaczu. A co do tego, że mamusia ma odebrać - u nas też są fazy takie, że tata nie! (na przykład), mamusia tylko ma przyjść. Albo odwrotnie, czasem zdarza się, że oboje mogiemy zaprowadzić, to nie - na górę mamusia. Będzie dobrze :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że jest nieźle. Ciężko, ale spodziewałam się, że będzie gorzej. :)

      Usuń
  2. Nie jest tak źle. Znam twardzielkę która przestała płakać (to za słabe słowo) w przedszkolu ....w styczniu. Grunt to nie przedłużać porannych pożegnań, zrobić to szybko i konkretnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robimy to tak szybko, jak dziecko pozwala. :) Pierwsze dni wisiał na mnie, więc krótkie pożegnanie było trudne...

      Dziś wypłakał się w domu, a w przedszkolu nie było pożegnania wcale. :)

      Usuń
  3. A niektóre dzieci płaczą i w szkole.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podczytuję czasami. Tak - o przedszkolu mogłabym napisać dokładnie to samo (nawet podobne godziny odprowadzania i odbierania). Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń