czwartek, 2 lutego 2012

Naśladownictwo

Dzieci autystyczne zwykle nie chcą naśladować. To mnie zmyliło z początku, przyznaję.
Daniel naśladuje pięknie. I tak mi dziś do głowy przyszło, co by było, gdybym ja go prosiła o to naśladowanie. Czy byłby bunt tak samo, jak na prośbę o pokazanie? Czy byłoby to jego "yyyy" i rzut głową oznaczające kategoryczne NIE? Już tego nie sprawdzę, bo nigdy dziecka o naśladowanie nie prosiłam. Zwykle odbywa się to samoistnie.

Rys. z bloga, autor Farbstift


Przykłady:

Sadzam gada w kuchni na blacie i robię herbatę. Mieszam ją, bo słodzę. To on też chce. Gorąca, więc daję inny kubek i łyżeczkę. I on miesza. Tak samo grzebie w mące, w kaszy, czy czym tam się zajmowałam chwilę wcześniej. Gdy posmaruję chleb, on porywa mi nóż i też smaruje. Tzn. smaruje... dziury mi w chlebie robi. :) Ale powiedzmy, że smaruje. Dostaje jedną kromkę, tępy nóż (a takich mam mnóstwo) i smaruje.

Gdy mieszam w garnku on też chce. No to dostaje gar jakiś, drewniane łychy i coś tam modzi. Przedwczoraj gotował dinozaury. :) Poszłam spróbować czy dobre i potem wszyscy musieliśmy próbować, kto się tylko napatoczył. Sam też próbował. Całą akcję następnego dnia zaprezentował babci. Była zachwycona. :)

Wypatrzył jak uruchamiamy różne sprzęty i teraz sam: włącza i wyłącza tv, z pilota i bezpośrednio. Umie włączyć laptopa. Wyłączyć z guzika niestety też. (Laptop już dogorywa.) Potrafi podłączyć do lapka kabel USB, kabel z klawiatury dodatkowej czy myszy. Jak tylko widzi jakieś USB, od razu leci sprawdzić czy da się podpiąć. Tak samo jest z wtyczkami do gniazdek. Od razu trzeba urządzenie podłączyć do prądu, natychmiast i koniecznie.

Niestety potrafi włączyć pralkę. Dopatrzył co i jak, i teraz sypie proszek w kieszeń, zamyka drzwi (wścieka się, jeśli się nie domykają, bo wie, że się uruchomić wtedy nie da), włącza główny guzik i klika w programy. Już parę razy udało mu się zamknąć do końca i pranie poszło. Na pusto na szczęście. Bo włożyć do pralki różne rzeczy też potrafi i niekoniecznie są to tylko ubrania. :)

Rozmawia przez tel. Tzn. udaje, że rozmawia - przykłada tel. do ucha. Od dawna. Przez stacjonarny i przez komórkę. Każdą. I jakimś cudem natychmiast łapie jak się ją uruchamia. Moja komóra rozkłada się w bok - młody opanował to w kwadrans. Mojego brata w dół - trzy próby i było pozamiatane. Gorzej, gdy jakaś franca się nie rozkłada, a włącza się np. przez dłuższe przytrzymanie jakiegoś guzika, wtedy jest nerw. Ekrany dotykowe opanowane - przewijanie zdjęć czy tekstu zajarzył w dwie minuty.

Ostatnio zaciekawiło go gotowanie i bardzo chce wrzucać coś do wody. Najgorzej jest, gdy są to np. warzywa pokrojone w kostkę, które wrzuca się na wrzątek. Ale gdy gotuję ziemniaki np. to leję wodę i jemu daję wrzucić ziemniaki do gara. Wczoraj pod moim nadzorem wrzucił do wrzątku worek ryżu - tak cyrkował przez te parę minut, nim się woda zagotowała, że w końcu go omotałam rękoma, żeby przypadkiem nie wylał nic na siebie i pozwoliłam wrzucić woreczek.

Leje do wanny różne chemikalia. Widział jak to robię i teraz bierze różne psikacze i albo mi każe albo sam próbuje psikać na wannę. Niektóre ciężko idą, więc nie ma pełnego zachwytu. Za to super jest zabawa w mycie kibla. Tylko go z oka spuszczę, a już w ręce jakiś domestos i lejemy po muszli. Na sucho, bo nakrętki mają zabezpieczenie antydzieciowe. Najgorzej, gdy  mu przyjdzie ochota ten kibel wyszorować. Staram się przy nim nie ruszać szczotki, ale gdzieś musiał coś przyuważyć kiedyś, bo co jakiś czas go napada, żeby tam poszurać w tej muszli, wtedy zabieram i tłumaczę, że be, fuj itd. Na chwilę odpuszcza.

Czasem jest faza na wycieranie podłogi. Dopada szafkę z ręcznikami i szmatkami i szoruje panele. Zwykle są to ręczniki kąpielowe, no ale... zgrzytam zębami i chwalę jak ładnie dziecko sprząta, próbując wymienić ręcznik na inny model.

Bawi się w przelewanie z pustego w próżne. Kilka buteleczek jakichś i jest zabawa na pięć minut. Udaje, że z jednej wylewa, a do drugiej wlewa. Kiedyś udawał, że wylewa zawartość swojej butelki. A potem coś mu zaświtało, że butelka bywa czasem pełna i skorzystał z okazji, gdy wody nalałam. Było wykapywanie wody z flachy do wszystkiego, do kawy, do talerza, do różnych pojemników, które mu się napatoczyły.
Bardzo mu się podobają różne kartony, np. po mleku. Te są super i do udawania, że przelewamy i do udawania, że pijemy. 

Jeśli ktoś pije z butelki, Daniel też chce. Woda z 1,5L flachy jest pycha. Krztusi się, wylewa za bluzkę, ale pije. Taka smaczna. Gorzej, gdy w użyciu jest np. cola. Wtedy trzeba podstępu, żeby flachę zabrać.

Jako że moje dziecko spędza ze mną każdą minutę, gdy jestem w domu, mam też widza w czynnościach higienicznych. Tym sposobem moje dziecko wie czym jest np. wkładka higieniczna. :D Dla niego to chyba coś na kształt pieluchy. Próbuje mi ją wklejać do bielizny... Ubaw po pachy. :D Sam też czasem ubiera, tzn. wkłada sobie między uda, tak jak stoi, ubrany. :D

W podobny sposób wykorzystujemy mokre chusteczki. Czasem na golasa, a czasem nawet w ubraniu, jak tylko jakąś dorwie to zaraz jeździ nią sobie po genitaliach i wyciera.

Wyrywa papier toaletowy i udaje, że wyciera nos. Potem najlepsza część zabawy - wyrzucanie tego do kibla. Czasem tak kilkanaście razy. Potem matka łowi tego papierowego gluta, bo zatyka odpływ. :/ No ale moja wina - wycieram nos w papier i faktycznie wyrzucam do wc. :/

Fascynuje go, gdy używam pędzla do makijażu. Każde moje malowanie z jego udziałem kończy się tym, że muszę jemu dać pędzel, wtedy on sobie życzy dostać też róż czy puder, podaję mu, on mazia tam pędzlem i jeździ sobie po policzkach. Głównie po prawym, bo jest jednak bardziej praworęczny. Piękny koloryt ma potem. :D

Używa dezodorantu oraz perfum. :) Ta szczęście głównie tak to tylko wygląda. Jak tylko dopadnie dezodorant, udaje że psika sobie pod pachy. Przez to większość bodziaków ma już dekolt do pępka... Mały podpatrzył, że tata psika przez dekolt i teraz robi to samo, naciąga body i wpycha do środka dezo, po czym robi "śśś". Skądś też wie do czego służą próbki perfum. Bierze taką w łapkę  i przystawia do karku. :D Ktoś postronny pewnie myślałby, że dziecku coś się pomyliło, ale ja tak używam perfum, na kark, więc przyjrzał się dobrze. Czasem uda mu się psiknąć i potem pięknie (albo i nie) pachnie cały dzień. :) Na szczęście jeszcze nie wypsikuje pełnowymiarowych flakonów. 

Chętnie naśladuje też czynności plastyczne. Nie ma co prawda szału w tej zabawie, ale chwila zainteresowania jest. Czy wezmę kredkę czy ostatnio farbkę - robi to co ja. Zastanawiałam się, czy będzie opór przed brudzeniem. Dostaliśmy farby do malowania palcami, otworzyłam jedną i zaczęliśmy ciapranie starego kalendarza. Nie było oporu, malował maluszkiem. Nawet sobie palce u stóp pomalował.

Naśladujemy też kremowanie. Nie wiem co prawda kiedy on to widział, bo ja ręce kremuję tylko na noc, gdy on już śpi, ale jakoś kiedyś musiał obczaić, bo parę dni temu dorwał mój krem, taki z dozownikiem i pięknie wykremował sobie ręce. Dwa tygodnie temu dorwał mój balsam i wysmarował sobie nogi. (Ja balsamuję nogi, oczywiście.) Gdy dopadnie jakąś większą tubę, kojarzy mu się ona z moim kremem do włosów, wtedy wyciska kosmetyk i wsmarowuje w swoje włosy...Ostatnio był to linomag niestety. :D

Od dwóch tygodni jest bunt na mycie zębów zwykłą szczotką, bo mama ma elektryczną. Jako że dawał sobie myć tylko moją w pewnym momencie, dostał szczoteczkę elektryczną w prezencie od taty, taką najzwyklejszą, żeby sprawdzić czy to będzie ok. I jest ok. Ja myję. On myje. :)

Goli nogi. :D Wyczaił mnie kiedyś w akcji i teraz przekichane. Żeby sobie krzywdy nie zrobił jedną maszynkę (nie elektryczną) pozbawiłam ostrza i leży w jego zasięgu. Goli bez nożyków. :)

Uwielbia przyprawiać jedzenie. Jak tylko gdzieś jakiś młynek z pieprzem dorwie, zaraz mam papu na pikantnie. Dobija tym babcię, niestety. :) Ja uwielbiam bazylię do pomidorów i oregano do sera. Obie przyprawy mam w słoiczkach nad kuchenką. Ostatnio gdy ich używam, pozwalam małemu sypać, bo bardzo się rwie do tego. Babcia nie przepada i cierpi. :)

Jak coś mi się przypomni, dopiszę...