poniedziałek, 12 listopada 2012

SI si ri si :)

Fajne to SI.
Fajne tam moje dziecko.
Fajna pani Agnieszka.

I jakaś taka współpraca inna i praca w ogóle, tym razem.
Dojrzał? Woli panią Agę?

Byliśmy dziś na odwiedzinach w innej sali, gdzie była pani jakaś z chłopczykiem, a potem chłopczyk poszedł, a przyszła jakaś dziewczynka z ZD. /Notabene przesympatyczne, radosne dziecko./
Daniel oboje przyjął tak naturalnie, jakby całe życie z nim mieszkali. Nic, zero wrażeń.

Co lepsze, nawet nie słuchał co druga para robi. Słuchał cioci Agi.
I już odnotowaliśmy pierwsze postępy.
Zobaczył jak druga pani buja dziewczynkę na takim dużym wałku i gdy ciocia Aga zaproponowała zabawę w podobnym stylu, nie oponował.
W Rudzie zawsze się stroszył, nie chciał się tak bujać, nawet położyć się na piłce nie chciał.Spinał się i uciekał przy każdej próbie.
Teraz dał się położyć na brzuchu i kiwać. A potem - o cudzie! - pozwolił by go na tym wałku pochylać mocno do przodu w lewo, wtedy sięgał mały kamyk łapką, potem powrót do pozycji wyjściowej i kolejne pochylenie w innym kierunku, i wrzucenie kamyczka do czekającego tam pudełka.
No byłam pod wrażeniem, nie powiem...

I tak sobie myślę, że ćwiczenia w towarzystwie to niezły pomysł.
Może on potrzebuje wiedzieć co się będzie działo nim sam spróbuje?
Ja tak mam, więc czemu on miały inaczej. :)

Tyle że salę mamy przypisaną inną, na dole. Tu byliśmy by inne gadżety obejrzeć i innych ćwiczeń spróbować. Ale może będziemy tam wpadać. Zobaczymy.

Było też wspinanie i kulanie po materacu - to drugie też pierwszy raz sobie pozwolił. Wcześniej tylko w domu, na łóżku. I nawet mu się spodobało. :)
Dał się też powiesić na takim dużym wałku przywieszonym do sufitu i bujającym się na boki. Sięgał coś przez niego i wracał do wyjściowej pozycji. Skorzystał z basenu z piłkami. Różne takie fajne rzeczy...

Odmówił tylko wejścia na kulę z wypustkami. I nie chciał przejść po macie z takimi miękkimi kolcami.
Nie był też zachwycony gdy przeciskał się między dwoma wałkami, ale dał radę.

Reszta kolejną razą. :)

A jeszcze śmiać mi się chciało, bo pani Aga przez dobre pół godziny kombinowała jak Daniela przytulić. Chciała go tak złapać, żeby poczuł, ścisnąć. A on sprytnie unikał tego zbliżenia. Dawał jej rękę, mogła go włożyć do basenu, wyjąć, łaskawie pozwolił jej się trzymać za pupę, gdy po drabince wchodził (chyba tak sobie już na dłużej umyślił, bo na placu zabaw ja ręce trzymam pod pupą jego, w razie jakby zleciał...) itd. ale objąć nie...
Po 40 min. jej wysiłek został  wynagrodzony. :D
Młody stał między jej rękoma, ona coś trzymała w lewej ręce, on tam wrzucał koraliki, sprytnie przełożyła pojemniczek do prawej i zamknęła okrąg... a on się przytulił jak do mnie, więc skorzystała i mocno objęła. Nie zaoponował. :)

Myślę, że za jakieś dwa, trzy tygodnie mamusia wyjdzie na korytarz i zostawi ćwiczących we dwoje... :)

Bingo!

12 komentarzy: