poniedziałek, 19 listopada 2012

Dalej do przodu

W końcu i mnie przyszło pobawić się w moderatora.
Zakładałam, że postów kasować nigdy nie będę, ale cóż... Życie weryfikuje czasem pewne decyzje.

Osobom, które mają ochotę pokłócić się publicznie, powylewać żale na mnie, załatwić coś sobie poprzez komentarze na blogu, zareklamować swoje blogi oraz tym, którzy wrzucają mi tutaj swoje łańcuszki (bo wierzą i muszę wysłać do X osób i nagle im się przypomina, że mnie znają, albo nie znają i ani jednego posta nie przeczytali, nie wiedzą nawet o czym ten blog  jest) objaśniam, że takie wpisy będę bezwzględnie usuwać.
Blog ten jest formą pamiętnika o moim dziecku.
Nie o placówkach, które opisuję, nie o nauczycielach, nie o terapeutach i nawet nie o moim byłym mężu (za rady odnośnie jego osoby serdecznie dziękuję - jakoś nie jest moją ambicją udupiać faceta, z którym żyłam przez 11 lat i z którym mam dziecko) tylko o moim synu. Proszę o przyswojenie tego. 
Pozdrawiam

***

No więc tak...

Kolejne SI za nami.
Jakoś miło mi się tam jeździ.
Blisko na tyle, że w razie czego jest autobus, taxi albo piechtolot.
Bladym świtem młody jest rozbudzony i ma dobry humor.
A ciocia Aga jest przesympatyczna i niesamowite rzeczy z Gada wyciąga.

Dziś młody podjął próbę czołgania pod klockiem z bardzo niskim tunelem. Co prawda zrobił zwrot gdy dupsko, które zawsze jest wyżej, dotknęło klocka, ale wszedł do połowy, a to już coś.
Przeszedł też po różnych innych gadżetach tak jak prosiła: jak kotek, na pupie, na nogach, tyłem, przodem itp. Ładnie wykonywał zadania.
Ku mojemu zaskoczeniu dał się włożyć do okrągłego tunelu i przekręcić w nim z brzucha na plecy i znowu na brzuch. Zachwytu nie było, szybko wyskoczył, ale przy drugiej próbie też wyraził zgodę i zniósł to dzielnie. Nie było oporu, nie nastawił się na nie po pierwszym razie, chociaż nie bardzo mu się spodobało.

Szał zrobiły pióra. Muszę jakieś w końcu nabyć i nie dwa, trzy, tylko całą chmarę. Szalał z nimi dobre 10 minut i chciał jeszcze. :)

Przy okazji dowiedziałam się, że Gad zna kolory. :D
Ciocia Agnieszka poprosiła o piłkę w danym kolorze i dostała. Potem o inną i też dostała. Na koniec spytała młodego jakiego koloru jeszcze nie mają, a ten wziął niebieski i pokazał. Zapytany o to jaki to kolor odpowiedział: NEKETKI. :)
No proszę... a w domu udaje głupa i jak pytam o kolory to zawsze słyszę: BIAŁY. :D

***

Za nami też kolejne zajęcia w Yamaha, czwarte już. Coraz bardziej mi się tam podoba. Młodemu chyba też, bo tym razem podjął próby współpracy, podskakiwał gdy trzeba było, grał na janczarach jak pani Marysia pokazała, raz do ziemi, raz do sufitu, raz o rękę itp. Gdy grano burzę robił pady na glebę, wstawał gdy grano na słoneczko.
A co lepsze... wczoraj zauważyłam pierwsze zmiany po tych adaptacyjnych zajęciach.

Byliśmy w Auchan, bo dziecko zażyczyło sobie SIOKU i przemarudziło pół soboty patrząc w pustą półkę. Wracając od dziadków zahaczyliśmy więc o sklep, w celu uzupełnienia zapasów.
Dałam mu wybrać i któryś już raz wybrał jabłkowy. Testowo kupiłam 1L z Tymbarka. Skoro lubi niech w domu pije z kubka. A malutkie ze słomką zostaną na podróż. 

Po wyjściu na pasaż młody zaczął zmierzać w kierunku statku. Takiego co to się wrzuca 2 zeta i buja. Statek w naszym Auchan ma dwa stanowiska, po obu stronach  nadbudówki, tak że może tam siedzieć dwoje dzieci, każde na swojej części pokładu. Zawsze, gdy było tam inne dziecko, młody omijał rzecz dużym łukiem. Gdy inne wsiadało, on schodził. Tym razem podszedł i jakby nigdy nic kazał się podsadzić, mimo że z drugiej strony siedział już inny chłopczyk. o_O
Posiedział tam chwilę, pozaglądali sobie z chłopcem przez okna w nadbudówce oraz górą, bez paniki, bez strachu, bez żadnych negatywnych wrażeń. Dopiero gdy chłopak zaczął ganiać w koło i stukać palcem w różne elementy (chciał się przede mną popisać i pokazywał gdzie jest zasilanie, krzycząc przy tym dość głośno: "zasilanie, zasilanie, zasilanie..." żeby zwrócić moją uwagę) Daniel postanowił zejść i kazał się zabrać, bo CHOPCIK IDZIE.

***

Zauważam ogromną przepaść między dziećmi w wieku Daniela a takimi 4rolatkami np. Inny świat. A dzieci powyżej tego wieku, takie w okolicy 5-6 lat to już jest kosmos jakiś dla mnie...
2,5 - 3 latki są ciekawe, zainteresowane, wszystko chcą poznać, dotknąć, mówią normalnym tonem, czasem szepczą, jeśli krzyczą to ze złości; 4rolatki to etap bardziej głośny, popisywanie, skakanie, z tym że jeszcze miewają jakieś hamulce, bywają nieśmiałe, niepewne, za to 5-6 latki to wiek, którego nie ogarniam... krzyki, piski, ogólnie duże zwracanie uwagi na siebie, jakieś teksty od czapy, brak hamulców kompletny, śmichy, chichy, nabijanie się z młodszych dzieci... A jak jeszcze do tego dojdzie brak reakcji u rodzica to jest dramat.

Byliśmy tydzień temu na zajęciach w Easy.
W sali obok były dzieci powyżej 4 roku życia, grupa 5 i 6ciolatków. Zobaczyły nowego i zaczęły popisy. Skakały wokół Daniela, piszczały, krzyczały żeby przyciągnąć jego uwagę. Słyszałam hasła: mały, ej gapa i inne tego typu. Podlatywały do młodego, zaglądały mu w twarz coś tam krzycząc, zaczepiając i wybiegały z sali jak stado dzikich. O_o
Byłam w szoku.
Ciekawe jaki będzie Daniel w tym wieku.
Jeśli taki jak tamte dzieci, to osiwieję do reszty i chyba pójdę do swojej psychiatry po Prozac. :)

Niestety trafiliśmy do grupy 4rolatków (pani w sekretariacie nie zauważa różnicy rozwojowej), ale dzieci było w porządku. Niestety zajęcia już nie. Nie dla Daniela, nie w tej formie. Pani pokazywała obrazki i mówiła, mówiła, mówiła... a młody się nudził, kładł na podłogę, znajdywał śmieci na dywanie.
/Notabene ciekawostka, dzieci zdejmują buty, siedzą na dywanie w rajtkach, spodniach, dresach w których bawią się w domu, trzymają ręce na podłodze, a pani przyszła i zaczęła zajęcia, tak jak stała, w buciorach trekkingowych./ Zdecydowanie nie dla niego taka grupa...

Podobno mieli się podjąć stworzenia grupy 2+ ale mieli tylko dwoje chętnych. Nie wiem czy grupa powstała, bo jest we wtorki i czwartki, a nas we wtorki tam być nie może, bo mamy Yamahę. Ale spytałam panią o program i stwierdziła, że jest taki sam, jak w grupie 4rolatków.
Średnio to widzę.

Co lepsze, młodemu chyba pani nie bardzo spasowała, bo nie chciał jej ręki podać. W ogóle nie chciał współpracować na tych zajęciach.
A dzień później przerzucił antypatię na panią Marysię z Yamahy i nie podał ręki w kole. Pozwolił sobie nawet na foszenie i czegoś tam nie chciał robić z początku, jakiś taki oporowy był jeszcze od poprzedniego dnia w tym Easy. Doszłam więc do wniosku, że więcej z tego może być szkody niż pożytku.

***

A oto co ostatnio wymyśliliśmy w temacie mowy:

JAKACZE - łaskocze
BAAKA - biedronka
PASZA - zaprasza
SIUKAŚ - szukasz
SIMNE - zimne
BIŁO - było
JUF - zółw :D
JAJALAL - dinozaur o_O
CHOŁAŁ - chował
ALOLAĆ - smarować

POCIOK - pociąg
ITOTAM - hipopotam
PETKI - skarpetki
BATKE - herbatkę
KOPKA - kropka 
SIAM - sam
DOBGE, GOBGE - dobre


Ładnie wychodzi:
KAMYK
MAŚĆ
KONIK
KOTEK, KOT
AUTO
IDZIE, JEDZIE
JE, PIJE
UMIE

Hitem ostatnio są:
KUJE BADZIO - dziękuję bardzo
POSIE - proszę

Nawet w nocy jak flachę dostaje wpół śnie, to mówi KUJE BADZIO.  o_O

No i hit nad hity:
SIAMA SIÓL :)

Najdłuższe zdanie jakie usłyszałam:
DOBGE MASIEŁKO JEŚT, SIMNE JEŚT, MAMA KUTKI IJEŁA :)

Kto zgadnie, ten wielki. :D


10 komentarzy:

  1. Dobre maselko, jest, zimne jest, mama ... wyjela. Co mama wyjela? Z lodowki wyjela? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To super, ze udalo Wam sie znalezc zajecia, ktore podobaja sie malemu i przynosza pozytywne zmiany :-) Jak tak czytam o Daniu, to super sie rozwija i mowa tez idzie do przodu, wiec nie jest zle :-) Trzymajcie sie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda.

      Niestety nadal występuje bardzo silna oporowość. Niechęć do narzucanych zadań. Zwłaszcza w sytuacjach nerwowych. Takie akcje miałam z nim w sobotę, że głowa mała...

      Ale to innym razem.
      Staram się mało pisać o takich sytuacjach, bo mnie męczy nawet samo pisanie...

      Usuń
  3. Gdy u Julki pojawiały się pierwsze nieporadnie wypowiadane słowa, robiliśmy swoisty dziennik. Pisaliśmy co młoda powiedziała, co to oznacza, w jakiej sytuacji się to stało i oczywiście datę. Po latach jest to ciekawa lektura.

    OdpowiedzUsuń
  4. Od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga i jestem zachwycona postępami Daniela, przede wszystkim pod względem mowy, u mojego synka cały czas zastój. zastanawiam się jaką terapię stosowałaś, może jakieś suplementy, u nas jest problem z mówieniem i gryzieniem niestety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie.

      Główny suplement to kwasy omega wspomagające rozwój mózgu. Do tego cynk i magnez - bez nich układ nerwowy nie działa jak trzeba.
      No i probiotyki by przywrócić normalną florę bakteryjną.

      Tyle suplementacji.

      A poza tym mówić do dziecka, mówić, mówić i mówić, do porzygania. ;)
      Mam to szczęście, że moim synem zajmowała się moja mama, które kocha gadać i paszcza jej się nie zamyka. A ja też jakoś ciągle do niego gadam, co robimy, co będziemy robić, gdzie idziemy.

      Nieświadomie też stosowaliśmy pewien rodzaj stymulacji oralnej. Kupiliśmy młodemu szczoteczkę elektryczną (nie chciał myć zębów! za to fascynowała go moja szczotka i to że tak burczy). Niedawno dowiedziałam się, że to genialna sprawa... Całkiem przypadkiem.
      A młody ma tę szczotę już ponad pół roku. :)

      Z gryzieniem poprawia nam się dopiero teraz.

      Usuń
  5. Dzięki wielkie za rady! :) Ja dość niedawno spróbowałam coś zdziałać elektryczną szczoteczką, ale nie wyszło. Młodemu nie podoba się chyba dźwięk wibracji i po prostu się jej boi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek radzę kupić taką badziewiatą, z myszką miki czy innym kubusiem, na baterie i niech się bawi.
      My zaczynaliśmy od zwykłej dzieciowej, potem ja myłam elektryczną, a on patrzył (nawet nie chciał jej dotknąć!), potem jak już się oswoił to dostał swoją na baterie i całe dnie z nią chodził, włączał, aż w końcu sam sobie włożył do paszczy.
      Trochę to trwało.

      Nie zrażaj się, to normalne. Nie tak od razu Kraków zbudowano... :)

      Usuń