wtorek, 14 sierpnia 2012

Krok w przód

Idziemy... 
Nadal idziemy w konkretnym kierunku. A przynajmniej tak nam się wydaje, że jest konkretny. Czasem robimy krok w tył, czasem stoimy w miejscu, zawsze jednak ruszamy do przodu i ogólna droga jest stała. Nieco kręta czasami, ale nie zbaczamy z niej. Idziemy przed siebie, zgodnie z intuicją. Czasem stajemy na rozdrożu i głupiejemy. Nieraz wybieramy nie tą trasę, a potem musimy wrócić w tamto miejsce, gdzie źle wybraliśmy i wybrać inaczej.

Po 10 miesiącach takiej drogi z przeszkodami, dochodzimy do momentu, w którym stwierdzamy, że do tej pory wybieraliśmy dobrze i poszliśmy najlepszą z możliwych dróg.

A oto dlaczego:

1. Zaczynamy mówić; wiele rzeczy brzmi dziwnie, sporo słów nie da się nawet powiązać z tym czego dotyczą, ale też sporo jest wyraźnych i konkretnych. Mamy też parę dwuwyrazowych zwrotów. Oto niektóre z nich:
- PIJES - pies oczywiście
- MEKO - mleko
- PICIE
- JEDZIE
- IDZIE
- MAMA DAŁA
- APCIA NIE - gdy babcia ma czegoś nie robić
- ATIO AM - auto też je z nami posiłki, podobnie ISIU, czyli misiu
- TIUTIAJ - tutaj
- MAMA TU - mam przyjść, gdzie pokazuje
- KIPI
- KAPIE

To takie najnowsze. Bardzo konkretne. My je rozumiemy i on wie co mówi i co chce.

2. Znowu traci nam się parę rzeczy, które do niedawna mocno utrudniały nam życie. Traci się ot tak. Pewnie w to miejsce przyjdzie coś innego, ale póki co robi się nieźle. Wczoraj się zorientowałam właściwie, że paru przypadłości w tej chwili nie ma. Np. nie ma:
- zamykania wszystkich drzwi, przez które przechodzimy; wychodzi z klatki i idzie przed siebie; Czasem zauważy, że drzwi się zamknęły, a czasem w ogóle nie zwróci na nie uwagi;
- wychodzenia do drugiego pomieszczenia po to, by tam pacnąć na dupę, bym musiała do niego przyjść i go podnieść; jeśli fochuje to tu i teraz, nie szuka miejsca by sprawdzić czy tam też podejdę, czy zauważę, zareaguję; ogólnie padów jest mało w tej chwili;
- biorę na ręce, gdy w drodze jest problem i skończyły się pady  na chodniku, bo... miał wizję; podnoszę, mówię gdzie idziemy i po co, zmieniam kierunek i idę... a on zapomina, że chciał inaczej;

3. Zaczyna się komunikacja. Mocno utrudniona jeszcze, ale gdy chce pić, idzie do sypialni po flachę wody, albo sięga po kubek z herbatą, czy też podaje mi flaszkę. Wcześniej wył z pragnienia, ale nie łączył tego z butelką, która stała obok. Teraz bierze i pije. Potrafi nawet podać mi flachę i powiedzieć: PICIE. Potrafi się też domagać, by do wody coś dodać, np. witaminki, idąc do kuchni pokazując na syrop.
Zdarza się, że odpowiada mi na pytanie co chce, czy wodę czy mleko. Niedawno brał pierwsze z brzegu albo wył, bo nie umiał wybrać, a potem wył drugi raz, bo dałam nie to. Teraz wybiera to co chce, lub też powie że MEKO. Albo że MEKO NIE. Nie potrafi powiedzieć "woda", więc mówi co umie, a czego nie chce i zaprzecza.
Zdarza się też czasem, że pokazuje na talerz i mówi, że AM. Czasem skubnie, czasem zje więcej, ale zaczyna kojarzyć jedzenie z głodem i smakiem - tak mi się wydaje. Wcześniej buczał z głodu, a jedzenie mogło stać. Teraz jakby rozumiał, że to może mu ten głód zaspokoić. Bardzo ładnie kojarzy AM w sklepach, pokazując na półki z batonami, czekoladami - chociaż nie bardzo wiem skąd to skojarzenie, bo ja nie kupuję takich rzeczy.

4. Zaczyna się skupiać. W tej chwili na bajkach głównie, ale to zawsze coś... Potrafi patrzeć pięć minut na bajkę i zaznajamiać mnie z nią, mówiąc np. ISIU AM albo ISIU JEDZIE. I pokazuje wtedy  na tv.
Włączam mu czasem tv rano, gdy wstanie niedojrzały. Czasem w ciągu dnia. Dość szybko się nimi nudzi, nie potrafi siedzieć pół godziny i oglądać, ale ma już swoje ulubione klimaty, głównie są to czołówki bajek.

To chyba tyle. Może mało dla kogoś. Na pewno dla matki zdrowego dziecka. :) Dla mnie kosmos.

Oczywiście nadal są problemy z EE (nadal nie chce robić i trzyma ile może, ratujemy się laktulozą, colon C, czopkami glicerynowymi), nadal pieluchujemy, nadal się złości już, teraz i natychmiast, rzuca rzeczami, paca mnie i siebie (chociaż mniej), krzyczy na kota (też mniej - dużo mniej piszczy odkąd lepiej mówi) i goni go, ma swoje wizje kto ma podnieść zabawkę, albo gdzie mam usiąść itd. Nadal jest do mnie mocno przywiązany i robi sceny, gdy wychodzę, nadal nie chce zasypiać na noc beze mnie (i nie wiem co zrobić 14 września, gdy pójdę na operację, na jego ojca już nie liczę... ) i nadal jestem na pozycji nr 1, gdy wracam do domu i nikt inny się wtedy  nie liczy. Nadal chce się nosić...

Ale jest lepiej. No dużo lepiej jest. :)




14 komentarzy:

  1. Kropka to nie jest zwykły krok:) to krok stumilowy:) bardzo się cieszę, że idziecie do przodu i Maluch dojrzewa z dnia na dzień:)to jest bardzo dużo, myślę że dla matki zdrowego dziecka też. Zdrowe dzieci też nie uczą się ot tak same z siebie zachowań, tylko trzeba nad nimi pracować. Tak, jak napisałam na początku, strasznie się cieszę, że jest lepiej:)))pozdrawiam ciepło
    PS. Autko sprawne?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, magik-elektryk znalazł przyczynę tylko. Niestety leży ona po stronie instalacji gazowej, a on nie gazownik.
      Dobry gazownik urlopuje do września. :/

      Jestem skazana na jakiegoś nie wiadomego. :/ W przyszły wtorek do niego jadę. Liczy sobie 200 na dzień dobry... :(

      Usuń
    2. Chyba zmienię zawód:)))jeszcze nie jestem za stara na mechanika samochodowego...hmm:) a tak poważnie to nieźle, 200 zł..ehh:( Mam nadzieję, ze za tę kwotę uruchomi autko a nie poinformuje Cię tylko, co nawaliło...

      Usuń
    3. Nie, poinformuje mnie za 50. :)

      Do tego za 80 wymieni mi dla filtry na instalacji gazowej.

      A co kosztuje ten feler to się dowiem. Oby w czwartek. :)

      Usuń
  2. Się posmarkałam ze wzruszenia :*
    Ten Gadowy PIJES to jak u nas: MIJAŁ, w miejsce miau :D Ładniej brzmi czy co?
    Meko tak samo mamy :D

    Tak sobie pomyślałam, że nie lezie on do pokoju celem pacania, bo już wie - sprawdził cię - wie, że przyjdziesz, więc jest ok, test zakończony.

    Te wizje, że konkretna osoba ma COŚ zrobić lub czegoś NIE robić - to u nas też są, pisałam ci o tym, taki etap mam wrażenie? Ustawianie świata po swojemu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas nie ma MIJAŁ bo nasz kot tak nie robi. :D Chyba lepiej się tak mówi, miękko, wygodnie. :)

      Chyba tak, sprawdził, działa, matka jest, można odpuścić. No to odpuszczamy oboje... :)

      Usuń
  3. Witam po przerwie, mam trochę czytania do nadrobienia. Gratuluje postepów, jak dla mnie to duże te kroki, a przecież maluszek jest jeszcze malutki, wszystkiego się powoli nauczy :-) Dzieci to chyba mają szósty zmysł na wyczuwanie słodyczy nawet jak ich nie znają :-) Pozdrowienia!
    PS. Przy okazji wizyty w Polsce odwiedzilismy też Gliwice :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzinę tu macie?

      Trzeba było krzyczeć, byśmy się spotkali gdzieś w... piaskownicy. :D

      Usuń
    2. Niestety bylismy tam tylko jedno popołudnie dzień przed odlotem i do tego lało, ale być może bedziemy tam znów, bo planujemy diagnozowanie Kamila w Prodeste, więc nic straconego :-)

      Usuń
  4. Żeby kroki były jakieś bardzo duże to z naszego poziomu nie widać, wszystko idzie płynnie, z dnia na dzień.
    Był mały regres po interwencji tatusia ostatnio, ale po paru dniach minęło. Zostało tylko zgrzytanie zębami - nabytek sprzed dwóch tygodni. :/ No i nasiliło się gryzienie po rękach, ale liczę, że też osłabnie w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję Gadzikowi sukcesów,a Tobie wytrwałości:) To są naprawdę wieeelgachne kroki do przodu:)Roksi kiedyś na psa mówiła "Ech,ech",że niby tak szczeka chyba:P

    Nasze autko też ostatnio odmówiło posłuszeństwo.Wcale się nie dziwię ma prawie tyle samo lat co ja:D Mąż zamówił jakieś części i naprawił sam.Wydał "tylko" 300zł:/

    A co do słodyczy to w ogóle nic mu nie dajesz?A jak ja raz na jakiś czas małej kupię czekoladę albo batona to bardzo źle?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy... jeśli ma grzyby to bardzo, bardzo źle. Jak ma do nich tendencję to też nie dobrze. Jeśli nie ma ogólnie apetytu i mało je to też źle, bo wtedy nie ma go tym bardziej, po słodkim.
      W słodyczach nie ma nic wartościowego.
      Jak już koniecznie musi, bo się dopomina i bardzo chce, to kostkę gorzkiej czekolady.

      Daniel nie może jeść czekolady, bo go zapiera. Zresztą nie tylko po niej. We wtorek zjadł u dziadka cztery misie żelki i ani we wtorek ani wczoraj nie było EE, dziś będzie meksyk i ryki co kwadrans, aż zrobi. Już współczuję mojej mamie...

      Młodemu daję: domowe ciasto, czasem trochę loda, krakersa, galaretkę w domu zrobioną, jakiegoś herbatnika od święta.
      Generalnie je tego mało.

      Usuń
  6. E tam mało! Dużo. Dla każdej mamy byłoby dużo, jeżeli to oznacza jakiś krok do przodu i jakieś uprzyjemnienie codziennego życia. A że na tv nie chce się dłużej skupiać... to może dobrze? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie, że dobrze. :) Co za dużo to niezdrowo.
      Ja się cieszę, że w ogóle zaczyna się skupiać, na czymkolwiek. :)

      Usuń