czwartek, 19 kwietnia 2012

GOAR wizyta II - psycholog

Zacząć mam ochotę od słowa na K...
Nie, wizyta nie poszła źle, wręcz przeciwnie. Tylko jestem cholernie zła, że takich specjalistów nie ma na każdym rogu i że dwa lata zajęło mi dotarcie do kogoś, kto ma wiedzę i kompetencje. I złość na wybraną przeze mnie pediatrę (tę pierwszą) znowu się we mnie gotuje, bo to jej rady w dużej mierze spowodowały nasz problem.

Ale do rzeczy...

Pani mgr Elżbieta Bogacz jest przemiłą kobietą, bardzo otwartą i komunikatywną. Spokojna, z podejściem do dzieci, z dużą wiedzą, kompetentna i świetny obserwator. Informacje przedstawia konkretnie, szczegółowo, wszystko wyjaśnia, tłumaczy. Na psychologii dziecięcej zna się świetnie, jest też nieźle obeznana w procesach neurologicznych zachodzących w naszych maluchach, od rozwoju płodowego poczynając. Nakładła mi w głowę tyle informacji, że nie umiem ich uporządkować i pewnie nieźle tu namieszam teraz.

Wizyta zaczęła się od tego, że moje dziecko (wyspane wyjątkowo, spał 3h z babcią) spokojnie poczekało na wizytę, potem weszło do gabinetu i pięknie zaczęło układać wieżę z kółek. Jakby tego było mało, nakładał obręcze, po czym widząc, że nie wpadają do końca (wieża miała patyk rozszerzający się ku dołowi, a kółka różne otwory w środku, więc nie pasowały na patyk ot tak sobie), wyjmował je i nakładał inne. Pierwszy raz miał tego rodzaju wieżę w ręce. Dla mnie szok. Kobieta patrzyła na jego poczynania, pytała mnie o różne rzeczy, znowu patrzyła, znowu pytała i coraz większe miała zdziwienie na twarzy. Poza szybkim załatwieniem wieży znalazła tylko szybkie znudzenie w moim dziecku i bardzo krótkie skupienie uwagi.
A potem chciała mu zaproponować coś innego i zaczęło się... Krzyki, NIE, niedotykalstwo, cofanie, po ratunek do mnie, łzy w oczach, jeden wielki bunt.
Rozjaśniło się pani w głowie chyba, bo w końcu zasiadła do robienia notatek.

Spędziliśmy tam mnóstwo czasu, po godzinie już się zgubiłam.
Dowiedziałam się, że mamy problem ale nie jest to autyzm wczesnodziecięcy. No chyba, że nagle byłby jakiś bum, Danio zasiadłby w kącie, zaczął wykazywać autoagresję albo straciłby z nami kontakt. Wtedy trzeba będzie zmienić zdanie.
Tymczasem na dzień dzisiejszy mamy F 84.9.

Wg pani Bogacz forma dość łagodna, dobrze rokująca. Być może nawet coś z pogranicza spektrum, z szansą na wyprowadzenie do zera! przy intensywnej terapii, rozpoczętej już i kontynuowanej do przyszłej jesieni, kiedy to mamy skontrolować postępy i na nowo dziecko sklasyfikować, odbyć wizytę w PPP i zapisać się do przedszkola integracyjnego. Potem kontynuacja terapii wg nowej klasyfikacji, a potem... jeśli wszystko dobrze pójdzie i dziecko okaże się dobrze reagować na terapię i nie nastąpi żaden regres, będzie można rozmawiać o szkole, czy zwykła, czy integracyjna. Na pewno nie specjalna. Tymczasem to tylko prognozy, takie maksymalnie optymistyczne. Przed nami testy i różne arkusze obserwacyjne do uzupełnienia, więc diagnoza taka wstępna mocno.

Daniel nie ma upośledzenia umysłowego. Nie jest upośledzony ruchowo. Wykazuje wybitną inteligencję techniczną.
Problem stanowią pojedyncze w tej chwili cechy autystyczne, na które nakłada się wiek, a z nim bunt dwulatka i jego wybitnie oportunistyczna na dzień dzisiejszy osobowość. Jest trudny, uparty i zbuntowany. Na pozór sprawia wrażenie dziecka rozbestwionego, źle wychowanego, jak to się dziś modnie określa wychowywanego bezstresowo.

Co ważne wg pani mgr, dziecko ma potencjał. Kazała mi zbierać i zapamiętywać jego postępy. Uzmysłowiła mi, że wszystkie cechy ze spektrum to jedno, a drugie to jest to wszystko co wykracza poza spektrum. Np. fakt, że tak układa tę wieżę. Nie znaczy to, że jest zdrowy. Ale znaczy, że ma to w sobie, ma tę umiejętność, zdolności. Terapia ma takie cechy wydobyć z wnętrza, bo widać, że gdzieś w środku są. Jedne były od zawsze, inne już wyszły w wyniku naszej pracy, jeszcze inne nie. Trzeba zatrzymać te co są, a pozostałe złapać i wyszarpać, a im wcześniej tym lepiej.

To taki optymistyczny scenariusz. Z dużą ilością "jeżeli".
Jeżeli nic się nie popsuje bardziej, jeżeli nie nastąpi regres, jeżeli nie będzie wycofania, jeżeli, jeżeli, jeżeli...
I jeżeli podejmiemy pracę. Inaczej mały może pójść w każdym kierunku, także w tym maksymalnie złym. Bo do tego też ma potencjał niestety. 

A co będzie to czas pokaże.
Tymczasem przed nami 1,5 roku ciężkiej pracy.

Połowę zapewni nam Goar, a drugą... spróbuję jakoś zrobić sama, z pomocą Centrum Terapii Behawioralnej, ale na to muszę najpierw zdobyć środki, choćby część.

Prosimy o kciuki!

2 komentarze:

  1. Trzymam nawet stopami! tak bym chciała, by Danio się wyprowadził z tego F 84.9.!

    OdpowiedzUsuń
  2. trzymam szczerze kciuki. ten nadmiar 'jeżeli' w całej sytuacji to jedynie jakiś procent tego 'co by było gdyby... terapia poszła w złym kierunku'. wystarczy dobry terapeuta i szczere chęci rodziców, rodziny... przecież największy wpływ ma na wszystko kontakt bliskich z dzieckiem. Trzeba być dobrej myśli, nadzieje, plany i motywacja do działania - wszystko jest więc nie może pójść nie tak ;)

    OdpowiedzUsuń