niedziela, 22 stycznia 2012

Logopeda - olinofrenopedagog

Dziwnym trafem udało nam się spotkać z jednym ze specjalistów od razu. Zadzwoniłam do pobliskiej poradni "Partner" w Gliwicach. 
Ktoś zrezgnował i 19 stycznia powstała w godzinach popołudniowych luka, w którą się wstrzeliliśmy. Zapakowałam gadzinkę, wzięłam swoją mamę i poszłyśmy. 10 minut spacerku i byliśmy na miejscu.

Zapisano nas do pani mg Marioli K.Ł. Od razu sprawdziłam, co o niej mówi sieć.


Opis imponujący, ale szliśmy z drżeniem serca. Byliśmy jeszcze w rejestracji, gdy zeszła pani. Młoda kobieta (na pewno przed 40ką), uśmiechnięta, widać od razu, że nie pracuje za karę. Zobaczyła nas i zdziwiona pyta kto my jesteśmy i do kogo. Rejestratorka objaśniła panią, że to do niej. Mina pani Marioli - bezcenna. :)
Zarzuciła nas tysiącem pytań: skąd się tu wzięliśmy, skąd do niej, ile mamy miesięcy itp.
Była wyraźnie zaskoczona. Przy tym oczy błyszczały jak gwiazdy, a uśmiech nie schodził z ust. Nie bardzo umiałam jedno z drugim połączyć.

Po skończonych procedurach rejestracyjnych poszliśmy do jej gabinetu. O wszystko wypytała, poobserwowała sobie małego, fantastycznie poradziła sobie z próbą wymuszenia czegoś na mnie i zaczątkiem histerii synka. Zaleciła kupić parę pierdółek do terapii domowej i zaproponowała spotkania co tydzień. (Hura!)

Na koniec wyjaśniła, że jest zafascynowana bo to jej najmłodszy pacjent. Powiedziała, że bardzo się cieszy, że do niej trafiliśmy, że to też dla niej super wyzwanie zawodowe, że wymyśli nam jakąś metodę na malucha i coś czym go będzie mogła zaczepić, żeby z nią współpracował.
Stwierdziła też, że jest daleka od oceny problemu w tej chwili i nie będzie go nazywać. Czy to autyzm czy nie, jest problem komunikacyjny, jakieś opóźnienie mowy, a co jeszcze to się dowiemy. Tymczasem nie nazywamy tego, bo do niczego nie jest nam to potrzebne. Bierzemy się do roboty i tyle.



Na nas pani Mariola zrobiła fajne wrażenie. Jest bardzo otwarta, pogodna, komunikatywna. Widać też, że to kobieta mocno aktywna zawodowo, że tym żyje i ją to pasjonuje, nie pracuje, bo musi. Jest też pewna siebie - co mocno rzuca się w oczy. Myślę, że w przypadku takiego trudnego gada może to bardzo pomóc. Kobieta sprawia wrażenie kogoś, kto jeśli nie uda mu się wepchać gdzieś drzwiami, wciśnie się oknem. Oby tak samo dotarła do mojego syna.
Bardzo się cieszę, że mamy kogoś, kto jest nie tylko "zwykłym" logopedą, a jeszcze olinofrenopedagogiem, więc pracuje z dziećmi chorymi, z różnymi opóźnieniami. Ma metody, techniki, nie jest tylko panią z dyplomem, która zdała wymagane egzaminy i napisała pracę, którą ktoś przyklepał. Nawet nie marzyłam o takim terapeucie.

Będziemy widywać się co środy.
Trafiło nam się jak ślepej kurze.
Oby tak dalej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz